Uklękła
nad brzegiem jeziora. Jej grube, czarne
włosy opadały na ramiona, a jej malinowe usta przykuwały wzrok każdego
mężczyzny. Dziewczyna za pomocą tarki prała swoje ubrania. Zimna woda otulała
chłodem jej dłonie natomiast promyki słońca ogrzewały jej skórę. Tam gdzie
mieszkała nie było zbyt dobrze. W wiosce gdzie przebywała służyła przedziwnej,
siwej kobiecie, która już miała za sobą kilka wiosen. Inne wioski niosły
plotki, że to wiedźma, a gdy ktoś zapuści się w jej teren może pozbawić go
życia. Ona tak nie uważała. Wychowywała się tu od dziecka, a zawsze mogła
wyżalić się przyjacielowi: Zacowi. Chłopak zawsze ją pocieszał, traktował ją
jak własną siostrę, choć że obaj byli tak naprawdę jedynakami.
-Gdy
skończysz prać ugotuj obiad dziewucho!-Rozkazała jej macocha. Może to, że dla
innych była tylko podłą czarownicą dla niej była matką.
-Tak
mamo!
Julia
zawsze wykonywała jej rozkazy, czasami nawet wątpiła w to, że jest jej matką
ale nikogo przecież nie znała od urodzenia. Ojca nie było przy jej boku,
prawdopodobnie zginął w walce gdy była niemowlęciem.
-Jak
możesz to znosić?- Zapytał Zak, chłopak o bujnych blond włosach. Był od niej
wyższy i starszy o dwa lata.
-Normalnie,
a ty nie rąbiesz przypadkiem drewna na ogień?-Zmieniła temat.
-Robota
dawno jest wykonana, mamo.-Odpowiedział z
irytującym Julię uśmieszkiem.
-Przestań!-Krzyknęła
i pobiegła w stronę domu.
-Kiedyś
mi za to podziękujesz.-Mrukną chłopak. Nad nim przeleciało dziwne stworzenie.
Nie był to gryf, to był posłaniec jego
Pani. Zac zawsze zachwycał się kiedy ten wielki o granatowej barwie piór ptak
ląduje na ziemię lub wzbija się w niebo.
-Zac,
przekaż to twojej matce. To list od króla Kaspiana. –Powiedział ptak.
- Co
to za list?
-To
nie twoja sprawa młody.-Zac rzucił mu chłodne spojrzenie. Nienawidził gdy tak
do niego mówił. „Młody.” Te słowo zawsze go irytowało. Miał już przecież prawie
20 lat! Nie był już małym chłopcem, którego zawsze jego „matka” wysyłała po
zakupy do miasta czarownic. Marzył o tym aby wyrwać się z tego wariatkowa. Jest
na to gotów ale co z Julią? Przecież ona tego nie widzi. Nie widzi jak ta baba
ją za ślepiła.
Gdyby to się udało
zamieszkalibyśmy
w małym, drewianym domku. Wzielibyśmy ślub i mielibyśmy… Nie! To nie
mogłoby się
udać!-Wyrwał
się nagle ze swoich myśli Zak. Po
wyrąbaniu drewna na opał nie miał innych zajęć więc postanowił przejść się do
wioski ale zanim to zrobi da odpowiedź od posłańca.
*************************
Późnym wieczorem Julię zmorzył sen. Jej
powieki powoli się zamykały. Była tak wycięczona i zmęczona, że marzyła aby
pójść wreszcie spać. Jednak coś nie dało jej spokoju. Dziewczyna przewracała
się z boku na bok. Za nic w świecie nie mogła zasnąć, a do tego czuła jak kości
dawały o swoim bólu znać. Nagle usłyszała jakiś dziwny odgłos. Myślała, że to
wiatr i odwróciła się. Ale za chwilę znów usłyszała ten sam dźwięk.
-Co jest?-Mruknęła pod nosem tak cicho,
że gdyby obok siedział tylko Zac na pewno by ją usłyszał. Julia podeszła do okna. Ku jej
oczom zauważyła niewielki kształt, który podobny był do okręgu. Otworzyła okno
lecz zanim to zrobiła w dolnym rogu ramy zauważyła mały, zwinięty w rulonik
świstek papieru.
Wyjrzyj przez okno!~Zac
O co mu chodzi? Co on wyprawia?-Zaciekawiła
się. Na jej krześle leżał biały niczym śnieg koc. Czym prędzej go chwyciła i
jak najciszej umiała wyszła na dwór.
-Zac?!-Krzyknęła dziewczyna.
-Cii!-Zaczął ją uciszać.-Jeszcze
usłyszy.
-Co ty robisz o tej porze powinieneś
już dawno spać.
-Dzięki za troskę ale doskonale wiem co
robię.-Powiedział z irytacją w głosie.
-Co chcesz?
-Miłe powitanie.-Odpowiedział.-Chciałem
z tobą porozmawiać o dzisiejszej rozmowie nad brzegiem rzeki.
-Mówiłam ci. Nie ucieknę od niej.
- Julio ona cię zaślepia. Wykorzystuje
tylko jak się da. Kiedy ty miałaś jakikolwiek dzień wolnego co?
- A ty?- Odpowiedziała pytaniem.
-Rób co chcesz. Ja nie mam zamiaru cały
czas służyć tej wiedźmie.
-Co chcesz zrobić?
-Yyy…….Uciec?- Dziewczyna długo
wpatrywała się chłopaka, który zaczął się od niej oddalać. Było już grubo po północy.
Cień Zaca zaczynał już znikać wśród drzew. Jednak coś tknęło dziewczynę. Chyba
coś do niej trafiło.
-Z-zac!-Zaczęła krzyczeć drżącym głosem ale chłopak już niej nie
słuchał. Dziewczyna spróbowała jeszcze raz zawołać chłopaka ale bez
skutku. Do jej oczu zaczęły spływać łzy,
a ona sama zaczęła się kulić aż w końcu pozwoliła uwolnić emocje.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz