( Z PERSPEKTYWY ZUZANNY)
Wracałam
do domu. Czułam jak zimne powietrze muska moją twarz. Brakuje mi letniej pogody
i upałów. Jednak co dobre, szybko się kończy. Mój dom znajdował się nie daleko
hali, gdzie miałam treningi z łucznictwa. Elewacja była cała żółta z białymi
ramami okien, płot natomiast był cały brązowy.
Zauważyłam, że po lewej stronie domu świeci światło. Pewnie mama nie śpi, zapewne martwi się o
mnie, bo nie powiedziałam jej, że nie ma mnie w domu. Weszłam na ganek. Nigdy nie było tam tak
czysto jak dziś. Może to dlatego, że
zbliża się jesień. Zawsze na wiklinowym krześle leży mnóstwo koców, a za krzesłem grabie i
szpadle. Otworzyłam drzwi.
-Już
jestem!-zawołałam. W korytarzu było zbyt ciemno, abym mogła coś zobaczyć.
Emanował chłód. Poszłam do salonu. Nie myliłam się. Ogień w kominku dawno już zgasł, a nikt nie
położył ani podpalił drewna na opał. Szybko zabrałam się do roboty. Otworzyłam
małe, szklane drzwiczki Zaczęłam po
omacku szukać drewna. Obok kominka znajdował się wiklinowy kosz, więc wzięłam
dwa kawałki drewna i włożyłam do kominka. Od razu poczułam przepływ ciepła po
moim ciele. Kierowałam się do schodów i
zapaliłam światło. Powoli szłam na górę. Do
moich uszu zaczęły docierać szepty. Starałam się odszukać braci, jednak
szlak po nich zaginął. Podeszłam do ich pokoju i nacisnęłam klamkę.
-Piotr?
Edmund?-zapytałam. Znów cisza. Zapaliłam światło, ale zaraz tego pożałowałam.
Do moich nozdrzy docierał nieprzyjemny zapach. Poczułam smród i zgniliznę. Ale tu syf!-wyrwało mi się z myśli. Czy oni kiedyś zaczną tutaj sprzątać?
Szybko zamknęłam drzwi i raz na zawsze zapamiętam, że nie wchodzić do pokoju
Piotra i Edmunda. Wracałam do poszukiwania rodzeństwa. Jeśli ich tam nie ma to
oznacza, że są w moim pokoju i Łucji. Tak, jako siostry mieszkałyśmy razem.
Lecz jak przychodzili nasi znajomi ze szkoły lub chłopcy ( co bardzo irytowało
Piotra…) nie było mnie lub siostry w
domu. Szłam dalej, moje tempo powoli przyspieszało. Weszłam do mojego pokoju. Patrząc na ten
widok zamarłam. Łucja leżała cała nieruchoma na łóżku. Oprócz niej znajdowali
się moi bracia. Minę mieli nieciekawą.
-O
co chodzi?
-Dotknij
jej czoła.-polecił Piotr.-Zrobiłam jak kazał. Ręką dotknęłam czoła młodej. Nie
było dobrze.
-Jest
cała rozpalona. Co jej się stało.
-Piotr.-mój
brat zwrócił się w jej kierunku.-Zimno mi.-powiedziała.
-Edek,
podaj koc.- powiedział mój starszy brat.
-Ale
koce są na ganku.-powiedział.
-Ja
pójdę. Na wszelki wypadek zrobię herbatę i dorzucę ognia do kominka!-krzyknęłam
wychodząc z spokoju ale chyba mnie nie słyszeli. Biegłam jak tylko się da. Weszłam na ganek i
chwyciłam pierwszy koc. Gdy go dotknęłam
był strasznie wilgotny.
-No
masz!-wypowiedziałam głośno. Wzięłam całą garść koców i wniosłam je do salonu.
W rozpaczy szukałam innego okrycia. Eureka!
Znalazłam!- mruknęłam pod nosem. Wzięłam szlafrok. Był tak miękki i ciepłu,
że mogłam od razu się w niego wtulić.
Pobiegłam czym prędzej na górę. Podałam starszemu bratu szlafrok, a on otulił
nim Łucję.
*************
Czekaliśmy
jeszcze chwilę. Łucja szybko zasnęła, a gorączka zaczęła powoli się obniżać.
Mogliśmy odetchnąć z ulgą.
-Mam
tobie coś do przekazania.-powiedział mój młodszy brat. Zdziwiłam się ale i
jednocześnie zaciekawiłam. Nagle wyszedł z pokoju, a ja poszłam w jego ślady.
Kierowaliśmy się do jadalni, gdzie był prostokątny stół z sześcioma złotymi
krzesłami. Edmund podszedł do niego i wziął w dłoń skrawek białej koperty.
-Proszę,
to do ciebie.-powiedział i podał mi
list. Nie mylił się. Koperta była adresowana do mnie.
-Od
kogo?
-Nie
mam pojęcia.-odpowiedział. Patrzyłam na niego. Jego wyraz twarzy mówił wszystko
: strach, niepewność i zaciekawienie.
-Otwieram.-powiedziałam,
a on stał i czekał na to co się stanie, gdy otworzę kopertę. Moje dłonie nie
wiedzieć czemu drżały nieustannie. Nie mogłam tego powstrzymać. Nie odliczając
gwałtownie otworzyłam list. Gdy spojrzałam na literki były bardzo małe, pisane
zapewne atramentem. Tak, atramentem , gdyż niektóre słowa były rozmazane
niebieskim tuszem.
„
Droga Zuzanno! Nie specjalnie zwracam się do Ciebie. Jeśli możesz sięgnąć
pamięcią wraz z twoim rodzeństwem zamieszkiwaliście u mnie podczas wybuchu wojny. Pod tym względem
proszę Was o pomoc! Mój wiek nie pozwala na pielęgnację tego niezwykłego domu.
Jestem stary, a z dnia na dzień nie jest zemną dobrze. Mam nadzieję, że niezbagatalizujesz
mojego zaproszenia!
Pozdrawiam! Profesor
Digory-Kirke.”
Witam!
Rozdział dłuższy według oczekiwań. Notki będę wstawiać w pierwsze trzy dni
tygodnia : poniedziałek, wtorek lub w środę.
Od razu uprzedzam, że rozdziału nie będzie w dniu : 26.09, 27.09
lub 28.09. Wniosek? Wyjeżdżam na Zieloną
szkołę z moją klasą, a moja szkoła
zielone szkoły preferuje zawsze na początku roku szkolnego! Mam nadzieję, że
trafię na dobrą pogodę, a po zmęczonym powrocie na pewno przybędę z nowym,
dłuższym i lepszym rozdziałem! ;)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz