Lał zimny, słony, jesienny deszcz. Koniec wakacji zbliżał się wielkimi krokami. Pogoda nie była taka piękna jak ostatnimi czasy. Codziennie można było usłyszeć odgłos deszczu, który opadał na dach i wlatywał do wielkich ryn. Na zewnątrz słyszało się dźwięk grzmotów i pokazujące się od czasu do czasu światła błyskawic.
- Raz....dwa....trzy-odliczał brunet, a po chwili dało się słyszeć grzmot pioruna.
-Edek!-zawołała młodsza Pevensie, która miała zatknięte uszy za pomocą dwóch małych palców.-Przestań!-zawołała do brata. Łucja była skulona i schowana pod stołem w salonie. Rodzeństwo Pevensie przebywało w domu ze względu na pogodę, a nie zwiastowała ona na razie szybkiej poprawy. Siedzieli w salonie, wszyscy czworo. Zuzanna przeglądała najnowszy magazyn, Piotr siedział na fotelu i wpatrywał się w okno patrząc co się dzieje na zewnątrz, Łucja panicznie bała się burz także chowała się gdzie tylko mogła, a Edek jak to Edek odliczał co chwila pokazujące się pioruny.
-W Narnii nie było takiej pogody.-mruknął pod nosem blondyn.
-Ale to nie Narnia.-odpowiedziała Zuzanna, która wstała z fotela.- A teraz przepraszam ale idę się przebrać, bo mam trening.
-A niby co trenujesz?-zainteresował się młodszy Pevensie.
-A łucznictwo.-Na te słowo trzy twarze skierowały się w stronę starszej Pevensie. Bracia popatrzyli na nią z kwaśną miną.
-To nie sprawiedliwe!-wykrzyknął Edmund.
-Ale o co ci chodzi?-zapytała brunetka.
Brat spiorunował ją wzrokiem. Marzył o tym aby znów być w Ker-Paravelu i ćwiczyć na plaży oraz wdychać zapach jodu, który unosi się z morza. Jednak w Anglii nie było mu to dane, a tak tego pragną,znów poczuć się jak król.
-Co nie sprawiedliwe?-zapytała.
-To, że jest coś takiego w Anglii jak strzelanie, a nie walka wręcz.
-Bo to nie jest modne.-odpowiedział niebieskooki.
-Modne, też mi coś.-odpowiedział, a Zuzanna szybko powędrowała na górę aby się przebrać.
****
Szła do wielkiej hali. Na dworze przestało padać, jednak dało się czuć świeżą rosę. Brunetka wdychała świeży zapach powietrza. Uśmiech dziś nie znikał jej z twarzy. Otworzyła wielkie, szklane drzwi, które prowadziły do niewielkiej sali. Jej trener już tam był. Był to zwykły, młody prosty chłopak, który był od niej dwa lata starszy. Wysoki, barczysty brunet choć według Zuzanny wyglądał jak tępy osiłek.
-Panna Pevensie?-spytał
-Witam.-odpowiedziała dziewczyna. Zuzanna tak łatwo nie związywała się z ludźmi. Najpierw musiała zdobyć zaufanie, a potem (kto wie...) nawet przyjaźń.
-Dobrze, na dzisiejszej lekcji nauczę cię jak wystrzelić strzałę tak aby trafiła w sam środek tarczy. Po tylu zajęciach zapewne dasz sobie radę. Wstań i idź po łuk.-powiedział. Pevensie bez zastanowienia poszła do sali gdzie znajdowały się łuki. Chodziła między regałami aby wybrać jak najlepszy. Niestety nie było takich jakie posiadała w Narnii. Musiała sobie dobrać taki aby był dla niej dość wygodny. Wypatrzyła sobie czarny, długi, giętki łuk, a do tego srebne strzały.
-Ten będzie idealny.-mruknęła do siebie. Wzięła łuk i strzały do ręki i wyszła z sali. Gdy dotarła na halę nauczyciel już przygotował tarczę. To będzie bułka z masłem.-pomyślała.
-Pokaż co potrafisz.
Dziewczyna wykonała to co chciał. Wzięła strzałę i napieła ją na cięciwę. Nacelowała na tarczę i strzeliła. Strzała przeleciała tak szybko jak wiatr. Trafiła, trafiła w tarczę.
-Brawo, brawo. To było niesamowite. - pogratulował trener.-Gdzie ty się tego nauczyłaś?
-Cóż...jak byłam mała to lubiłam strzelać z łuku u dziadków. Mieli tarcze, strzały, łuk, więc strzelałam.
-Dobrze. Poćwicz jeszcze dwa razy, a jak już skończysz jesteś wolna.
-Dziękuję.-odpowiedziała.
Była sama. Podeszła do tak zwanej "dziury" i weszła do niej. Na suficie wisiały sznury. a dookoła niej było szkło. Zuzanna nacisnęła prawy guzik i pojawiły się manekiny, które miały służyć jako ofiary do strzelania. Jedna za jedną poruszały się, a ona miała za zadania w nich strzelać.
Zaczęła. Jedna strzała nie trafiła w cel. Ach.-mruknęła. Spróbowała jeszcze raz.
-Jeden.....dwa....trzy-odliczała, a strzała została wystrzelona w powietrze. Nagle przetarła się o szkło ale trafiła w ofiarę. Zuzanna wykonała w tym czasie gest zwycięstwa i zadowolona wyszła z sali i kierowała się w stronę domu.
********
Witam! Zdziwieni? Raczej tak! A macie powód. Pewnie zauważyliście , że usunęłam poprzednie rozdziały, gdyż mi się nie podobały. Nie miały w sobie czegoś emocjonującego, fascynującego aby Was zainteresować. Mam nadzieję, że powyższy rozdział wam się podoba, bo mi tak i jestem z niego dumna. Przepraszam, że taki krótki ale zaczęła się szkoła i niestety nie mam tyle czasu na pisanie.Do następnego rozdziału! A pod spodem strzelająca do Was Zuzanna. :) Oczywiście do Was nie strzela..... :D